Dlatego pytam bo nie wiem jaka jest aktualna sytuacja prawna.
Niedługo wyczyszczę inne miejsce i ule znikną sąsiadom z widoku, ale to na jesieni.
"nie miej pretensji jak Ci pszczoły padną, bo ja pryskam w szklarniach, a one tam na pewno przylatują. I żeby nic się nie stało bo moja mam ma uczulenie" - w "szklarniach" nie pryskają bo ich na to nie stać, nawet dziury po szybach zapychają kłębami folii, styropianem ...
Pokojowo się nie rozejdzie, sytuacja wygląda tak:
Mamy działkę długa ponad 200m na 50, na froncie dom ogród i reszta stała dziko ok 1ha, jak 2 lata temu wyczyściłem teren to się okazało, że wielu sąsiadów (w sumie dookoła jest 13

) zrobiło sobie śmietnik: gałęzie, ściółka z kurników, odpady organiczne z domu "dla zwierzątek", wypompowywanie wody deszczowej, wylewanie szamba...
Z jednymi wystarczy pogadać, inni syfią dalej tylko po ciemku, a z tymi się sprawa odbiła o prawników nadzór budowlany etc - teraz stwierdzili no cóż daliśmy się złapać.
Inny debil martwi się, że pszczoły wlecą mu na słonecznik do szklarni i mu przekwitnie

Słonecznik na kwiat cięty ma wartość handlową gdy rozwinie się maksymalnie 2 okółek pylników, czyli jak zleca się pszczółki to i tak dla kwiaciarza jest już przekwitnięty.
Nie miałem świadomości, że ludzie są tacy tępi